Dorsz z Rugii

Rugia dzień 9 – ostatnie wypłynięcie: rekordowy okoń i dorsze

Opublikowano 3 kwietnia 2015 przez Majki Pi

Ostatniego dnia nie mieliśmy dużo czasu na wędkowanie. O godzinie 14 musieliśmy spłynąć z wody, żeby wrócić do domu o w miarę przyzwoitej porze. Do ostatniej chwili liczyliśmy, że uda nam się przekroczyć magiczną barierę 50cm w wymiarze okonia. Po godzinie snu, o 4 rano pojawiliśmy się na wodzie. Słońce już pojawiało się na horyzoncie, a tafla wody była gładka jak lodowisko. Udaliśmy się od razu w miejsce gdzie wcześniej mieliśmy brania dużych okoni. Przez pierwsze 15 minut nic się nie działo i  mieliśmy już zmieniać miejscówkę gdy w prowadzonego w wolnym opadzie Maggota przywalił mi potężny garbus. Po godzinie snu byłem mocno zestresowany a serce waliło mi jak młot pneumatyczny. Ryba po paru odjazdach pokazała się na powieszchni. Była ogromna i wiedziałem, że są szanse na 50+. Takiego uczucia nigdy nie miałem. Wstąpił we mnie jakiś dziwny, deliryczny strach przed utratą zdobyczy. Uratowała mnie rutyna z poprzednich dni. Automatycznie, chwytem za gębę wylądowałem pasiaka do łódki. Obawy okazały się słuszne. Guma ledwo siedziała w pysku ryby. Ma 50 czy nie? Nie ma co się zastanawiać, mierzymy! Dokładny pomiar wskazał 48,5cm.

Mój nowy rekord życiowy w okoniu

Jest to mój nowy rekordowy okoń, ale bariera nadal nie złamana. Łowimy dalej, może jeszcze się uda. Przez 2 godziny łowimy kilka ryb powyżej 40cm, z czego jedna zasługuje na wyróżnienie, gdyż mogła przekroczyć 45cm.

Jeden z ostatnich moich okoni na wyjeździe

Nie mierzymy już zdobyczy bo nie ma na to czasu. Po godzinie 7 na łowisku pojawiają się chwasty. Tak żartobliwie nazwaliśmy szczupaki, które dokuczały nam w połowie okoni. Po wylądowaniu kilku ryb, wiemy, że na garbusy nie ma już dzisiaj szans. Jest piękna, słoneczna i bezwietrzna pogoda więc postanawiamy wypłynąć na morze.

Pierwsza miejscówka jest już 12km od brzegu. Po 15 minutach dryfu bez brania, postanawiamy płynąć dalej. Chcę odpalić silnik a tu niespodzianka. Rozrusznik nie kręci. Co tu robić ? rozładował się akumulator ? czy co? Mamy na pokładzie 12AH akumulator od sondy, więc próbujemy go podłączyć pod silnik, ale i to nie pomaga. Lądu prawie nie widać co robić? Sprawdzam trym w silniku i działa, więc to nie akumulator. Ponad godzina główkowania i znalazłem poluzowany kabel, który był schowany za zbiornikiem paliwa. Jest nauczka na przyszłość, że na morze bez asysty drugiej łodzi bądź zapasowego silnika nie ma co wypływać.

Kolejna miejscówka raczy nas już ładnie dorszykami.

Nieduży dublecik, a i tak się napompowałem

Łowię pierwszy dublet i kilkanaście przyzwoitych ryb. Maras też nie próżnuje, wyciągnął kilka dorszy i ma ochotę na dublet. Montuje 2 gumy na zestawie i udaje mu się zrealizować plan.

Upragniony dublecik MarasaPit złapał chorobę morską więc łowi mniej ale za to konkretne ryby.

Piękny dublecik PITaPo 3 godzinach z wynikiem 50szt. na pokładzie spływamy do portu.

Było to już nasze ostatnie wypłynięcie na tym wyjeździe. Pakowanie,czyszczenie łodzi i wracamy do domu. Wrócimy tu już niedługo, rozliczyć się z sandaczami i upolować upragnionego okonia 50+

Komentarze

Skomentuj Majki Pi Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *