namioty nad wisłą

Trzydniowa orka po Wiśle

Opublikowano 14 lipca 2013 przez Majki Pi

Nie byłem nad Wisłą prawie 2tyg. Wysoka i brudna woda spowodowała, że wolałem w tym czasie wędkować na niższym Bugu i czystszej Narwi. Od mojej ostatniej wizyty, woda opadła co najmniej 2m.  Spadek wody najlepiej widać było po łódce, którą zostawiłem na wodzie a teraz stała parę metrów w głąb lądu.

pychówka w porcie

Celem 3-dniowej wyprawy było poznanie odcinka Wisły od mostu Siekierkowskiego do Góry Kalwarii. Początkowo miałem mieć tylko jednego członka załogi – Adama vel Pająka ale do załogi załapał się jeszcze „pasażer na gapę” Gacek.  Była to moja pierwsza tego rodzaju wyprawa i jak na dwie osoby, zabraliśmy tyle towaru, że ledwo udało się wszystko pomieścić w łódce.

bagaze na wyprawe

Wystartowaliśmy koło południa i od razu zaczęliśmy trolling wzdłuż opasek. Ciągnęliśmy woblery wzdłuż kantu, który przeważnie był na głębokości 3,5-5,5 metra. Gacek prowadził wobler w pół wody, mój co jakiś czas pukał o kamienie a Alaska 6cm na wędce Pająka orała dno. Po przepłynięciu paru kilometrów mieliśmy przymusowy postój spowodowany kontrolą policyjną. Na pokładzie były tylko dwie kamizelki. Na nic tłumaczenia, że kolegę Gacka mieliśmy tylko podrzucić do Otwocka a trzecią kamizelkę musiałem wypakować do auta, bo nie pomieściłbym w bakistach innych rzeczy. Na nauczkę symboliczny mandacik 50zł.

patrol policji na wiśle

Gacek zachwycony wyprawą postanawia towarzyszyć nam do końca. Wysadzamy go na brzegu, a wieczorem przyjeżdża do naszego pierwszego obozowiska przy ujściu rzeki Świder, z kapokiem i rzeczami.

wisła z ranaWidok z okna mojej sypialni.

Następnego dnia ruszamy do Góry Kalwarii. Tam spotykamy kolegów Pająka. Łowią od dwóch dni i efektów tak jak u nas brak. Jemy obiadek i ucinamy sobie godzinną drzemkę. Pająk znany z zamiłowania do piwa, w tym czasie wypija 6 browarków. Jego twarz nabrała ładnych rumieńców i dostał wilczego apetytu na suma.

Góra kalwaria wisła

Na drugiej główce za mostem kolejowym udało nam się go namierzyć. Stał u podstawy ostrogi po stronie napływowej. W trzecim napłynięciu Pająk melduje rybę. Początkowo myślałem, że to zaczep i chłopak ma dziwne słuchy po browarkach, ale po podpłynięciu pod główkę, zaczep ożywa i kij zaczyna wariować. Ryba równo jedzie z roli, a biedny Adaś nie wie za bardzo, co ma robić i zamiast ją pompować, szybko kręci kołowrotkiem. Wydaje mu się, że zwija rybę, ale tak naprawdę, ryba cały czas wybiera plecionkę. Emocje są duże, Pająk musi zapalić. Na łódce robi się  wesoło i wszyscy mamy niezły ubaw. Adaś nie zauważa, że kończy mu się plecionka. Nagle słyszać brzdęk, a na kołowrotku  świeci pusta szpula (KLIK). Mimo wszystko niedoszły łowca, jest zadowolony z samej możliwości zmierzenia się z takim przeciwnikiem, jednakże żałuje, że „zaszczepił się pifkiem”, bo na trzeźwo zupełnie inaczej by sobie porozmawiali   Oczywiście utrata ryby nie była spowodowana jedynie alkoholem. Jako sternik powinienem zauważyć małą ilość plecionki na kołowrotku i podgonić rybę. Tymczasem walczyłem z napadem śmiechu, jaki mnie ogarnął i nie byłem w stanie skupić się na pozostałych czynnościach.

Okolice Góry Kalwarii to bardzo ciekawy odcinek rzeki. Są tu dobre warunki do bytowania, nie tylko dla suma, ale również dla bolenia, jazia czy klenia.  Jest dużo przelewów oraz dwie śródrzeczne rafy. Takich miejsc nie ma na całym odcinku Wisły od Warszawy. Warto wybrać się tutaj z łódką, gdyż oprócz nas i kajakarzy, na wodzie nie było innych środków pływających. Brzegi natomiast są dość mocno obstawione przez grunciarzy i spinningistów.

Ostatni biwak rozbijamy na piaszczystej wyspie na wysokości Michalina. Gacek przeżywa noc pełną wrażeń. Najpierw deszcz zalewa mu namiot, po czym wichura łamie mu stelaż.

wiślana plarza

Co jak co, chłopak jest po przeszkoleniu wojskowym i  udaje mu się przetrwać.

porowany namiot

W niedzielę skupiamy się na trollowaniu wzdłuż dwóch rynien niedaleko wyspy, na której spaliśmy. Obie rynny są zakończone przykosami, także miejscówki wręcz idealne do łowienia sumów. Najlepsze miejsce jakie udało nam się namierzyć to przykosa, której kant dochodzi nawet do 9m. Dodatkowo stok oraz blat poniżej są pokryte konarami drzew.

przykosa na echo sondzie

 

Na to miejsce napływamy po kilka razy a później obławiamy stacjonarnie woblerami i gumami. Nie mamy niestety kontaktu z rybą. Nie wierzę, że nie ma tu sumów. Z nudów i czystej ciekawości postanawiam nieco pokwoczyć. Po chwili z dna podnosi się sumek, a może nawet dwa…

sumy

Chciałem podać im gumową przynętę w pionie ale uciąg był za silny, żeby 50 gramową główkę utrzymać pod łódką. Jedno nieudane uderzenie kwokiem o wodę spowodowało, że wąsacz wrócił z powrotem na dno.

sum wraca na dno

Próbowałem jeszcze kwoczyć przez parę minut ale widocznie wystraszyłem sumy i przestały już reagować na moje wabienie.

Mimo, że przez trzy dni nie udało nam się złowić żadnej ryby, i tak wyjazd można zaliczyć do udanych. Wisła jest bardzo ciekawą i piękną rzeką. Namierzyłem kilka fajnych miejscówek, do obłowienia na spinning, oraz na nocne sumy z przykosy.  Winę za niepowodzenie najłatwiej zwalić na pogodę, bo warunki bio-meteo były kiepskie. Cały weekend byłem śpiący i pobolewała mnie głowa, jednak  paru moim znajomym na Wiśle udały się w ten weekend połowy. Słyszałem też, że padła ryba powyżej 2m. Mam sporo przemyśleń w głowie i następnym razem, bez fotek z ładnym wąsem, nie wracam do przystani. Zacząłem też zastanawiać się nad łowieniem w dryfie, gdyż trolling z prądem jest bardzo kosztowny. Przez 3 dni straciliśmy 8 woblerów z czego tylko jeden podczas ciągnięcia przynęty pod prąd. W najbliższym czasie na pewno spróbuje też łowienia w pionie, z użyciem kwoka.

Kołowrotki Daiwa znajdziesz na:
http://pleciona.pl/pl/c/Daiwa/837
Jeśli marzy Ci się złowienie suma, to wybierz kołowrotki DAM:
http://pleciona.pl/pl/c/Dam/853

Komentarze

Skomentuj cocokal Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *