Wstęp do trollingu sumowego – jak przygotować sprzęt pod trolling sumowy
Opublikowano 10 sierpnia 2016 przez Majki Pi
Na początku sumowo – trollinngowej przygody spotkania z rybami mogą nie być zbyt częste. Dopóki wędkarz nie zacznie z prób łowienia sumów wyciągać odpowiednich wniosków, z większości wypadów będzie wracać o przysłowiowym kiju. W pierwszym sezonie może liczyć na kontakt z kilkoma wąsaczami pod warunkiem, że nad wodą będzie bywał regularnie.
W sumowym trollingu zacięcie ryby to tylko część sukcesu. Reszta zależy od szczęścia oraz sposóbu przygotowania zestawu. Nie ma nic bardziej irytującego, jak stracenie ryby z powodu własnego niedbalstwa. W szczególności dużej ryby, na której branie czekało się przez wiele jałowych wypadów z rzędu. Takie sytuacje mogą powodować traumatyczne przeżycia, problemy ze snem i koncentracją. W ich następstwie wielu adeptów „dorożki” rezygnuje z kontynuowania swojej sumowej kariery. Szukając zaspokojenia swojego wędkarskiego ego, stają się regularnymi bywalcami burdeli. Tam, po złowieniu kilku ryb powyżej 10 kg, zazwyczaj zostają ekspertami wędkarskimi i postrachem for internetowych.
Chcąc uniknąć takiego scenariusza, warto wyciągać wnioski z porażek kolegów po kiju i jeszcze przed sezonem odpowiednio przygotować swój zestaw do spotkania z rybą marzeń. W poniższym zestawieniu, otwierającym cykl o „dorożce” sumowej, prezentuję w jaki sposób przygotowuję sprzęt do spotkania z wąsaczami.
Wobler jest najczęściej stosowaną przynętą w trollingu sumowym. Z łatwo dostępnych modeli, tylko Salmo Hornet 9 nadaje się do łowienie od razu po wyjęciu z pudełka. Pozostałe egzemplarze musimy odpowiednio wzmocnić. Wymiana kółek łącznikowych i kotwic, to absolutna konieczność. W crankbaitach rezygnuję z dwóch kotwic na rzecz jednej większej. Używam tylko markowych produktów (najlepsze są według mnie Ownery od ST-46 w górę. Najmocniejsze są poczwórnie wzmacniane ST-66 ale występują dopiero od rozmiaru 1/0, a nie wszystkie woblery da się uzbroić w tak duże haki. Wielkości kotwic mniejszych niż nr 1 używam tylko na średniej wielkości rzekach, w miejscach gdzie szanse spotkania z rybą powyżej 160 cm są niewielkie. W nowych woblerach zawsze zakładam w miarę możliwości jak największe kotwice. Dopiero test na wodzie pokaże, czy mój wybór był słuszny i czy przynęta dobrze pracuje. W sytuacji kiedy praca wabika nie jest równa i co jakiś czas przynęta gaśnie, może pomóc zamontowania kółka łącznikowego na sterze. W pozostałych sytuacjach wymieniam kotwice na rozmiar mniejszy, aż do uzyskania odpowiedniego rezultatu. Woblery, które potrzebują kotwic mniejszych niż rozmiar 2, zostawiam sobie na inne ryby.
W moim wiaderku najwięcej miejsca zajmują wabiki o kształcie baryłek, w rozmiarach od 5 do 12 cm. Mam wersje schodzące do 2,5 m i wszystkie pośrednie, aż do 9 m. Posiadam również kilka woblerów o podłużnym kształcie, ponieważ czasem sumy zdecydowanie lepiej na nie reagują. W pogoni za sumami nie stosuję przynęt zrobionych z balsy, które nie mają metalowego stalerza. Łowienie na nie jest bardzo ryzykowne. Ich konstrukcja jest krucha i podczas holu ryby wobler potrafi pęknąć, pozostawiając niedoszłej zdobyczy niemiłą pamiątkę.
Trolling sumowy to nie tylko woblery. W gumach do 16 cm nie używam dozbrojek. Stosuję tylko wzmacniane główki jigowe, przeznaczone do łowienia morskiego albo specjalnie dedykowane dla sumów. W przynętach powyżej 19 cm montuję dozbrojkę zrobioną z przyponowej plecionki o średnicy 1mm oraz wzmacnianej kotwicy w rozmiarze 1/0.
Przypony z plecionki 1 mm wykonuję w następujący sposób: do linki o długości 60-70 cm, wiążę zwykłym węzłem spinningowym (trzy oploty w zupełności wystarczają) agrafkę o wytrzymałości min. 40 kg. Jedynym węzłem, który nadaje się do połączenia przyponu z plecionki z linką główną jest podwójny Albright. Wszystkie inne, które testowałem, zdecydowanie osłabiały wytrzymałość zestawu. Stosując krótkie i sztywne wędki, lepiej jest używać przyponu z fluorocarbonu o średnicy min. 1,2 mm. Agrafkę również wiążemy węzłem spinningowym, a pozostały odcinek przypalamy tak, aby utworzyło się na nim zgrubienie. W tym wypadku do łączenia z linką główną wolę używać krętlika o wytrzymałości min. 40 kg. Łączę go z flourocarbonem w ten sam sposób, co z agrafką, a z linką główną za pomocą pojedynczego palomara.
Moją ulubioną plecionką do trollingu jest Dragon HM8x. Jej największa średnica to 0,21 mm, która realnie odpowiada 0,25-0,26 mm i ma wytrzymałość 25 kg. Używam jej do łowienia sumów, ale tylko w określonych warunkach. Najczęściej na krótkich przelotach, gdzie trzeba szybko wobler sprowadzić na odpowiednią głębokość i wiem, że w pobliżu nie występują poważne zaczepy. W pozostałych sytuacjach używam plecionek o wytrzymałości w okolicach 40 kg.
Zawsze przy wyborze linki zwracam uwagę na jej średnicę. Musi być jak najmniejsza, a niestety etykietom nie zawsze można wierzyć. Im większa średnica, tym nasza przynęta będzie płycej i wolniej nurkowała. Wiele woblerów nie da się poprowadzić na linkach o dużej średnicy, gdyż są wybijane przez nurt. Na łódce zawsze mam ze sobą dwa zestawy: lżejszy i mocniejszy. Nie miałem jeszcze sezonu, w którym przynajmniej raz nie zdarzyłaby mi się awaria sprzętu. Dzięki dodatkowemu zestawowi nie muszę kończyć wędkowania i nadal mam szanse na złowienie ryby.
Wędka to jedyny element w zestawie trollingowego sumiarza, na którym możemy zaoszczędzić. Bardzo dobrze sprawdzają się tanie wędki z pełnego szkła oraz morskie kije o górnym ciężarze wyrzutowym w przedziale 150-200 g. Łowiąc na mniejszych rzekach z pontonu bądź małej łódki, używam wędek długości 2 – 2,2 m. Na Wisłę wybieram kij długość 2,4 m. Łatwiej się nim manewruje podczas prowadzenia przynęty blisko powalonych drzew lub kamienistych opasek. Wybieram tylko te kije, które pod obciążeniem wyginają się w kształt paraboli. Wędki o akcji szczytowej się nie nadają.
Do trollingu gumą używam multiplikatora. Pomaga utrzymywać kontakt przynęty z dnem podczas ciągłego zmieniania długość wypuszczonej plecionki, co w wypadku kołowrotka o stałej szpuli jest uciążliwe i niewygodne. Z kołowrotków, które do tej pory testowałem, najlepiej sprawdziła mi się Okuma Raw II 55. Jest najlżejsza w swojej klasie, a przy zwijaniu najpopularniejszego sumowego woblera – Rapali DT – nie trzeba używać dużo siły ani pompować go wędką. Ze względu na swoją masę ten model nadaje się również do spinningowania. Nie radzę kupowania tanich, morskich młynków. Nie raz widziałem, jak rozlatywały się na zaczepie bądź – co gorsza – na rybie.
Każdy nowo skonstruowany zestaw, w miarę możliwości staram się przetestować na sucho. Zestaw bez kotwic montuję do sztywnej przeszkody. Na mocno skręconym hamulcu naciągam w ten sposób, aby wędka wygięła się w półkole. Następnie zaczynam szarpać wędką ile tylko mam siły. Taki test pozwoli wyeliminować najsłabsze ogniwo w zestawie. Zazwyczaj pęka plecionka na węźle lub tuż obok niego. Poprawiam wiązanie i wykonuję próbę jeszcze raz. Jeśli sytuacja się powtórzy, wymieniam plecionkę na nową. Podczas testu, z woblerów bez metalowego stelarza, może zostać wyrwany ster. Jeśli puścił tylko klej, a ster i przynęta są całe, to z pomocą poxipolu wklejam ster na nowo i powtarzam próbę jeszcze raz. Wobler, w którym pęknie ster albo uszkodzi się konstrukcja, nie nadaje się na trolling sumowy.
Testując wędkę pamiętajcie o tym, że dolnik w stosunku do podłoża nie może być pod kątem większym niż 45 stopni. Przekraczając tę granicę, prawdopodobieństwo połamania kija jest bardzo duże. W każdej innej sytuacji, jeśli nie przekroczymy kąta 45 stopni i wygięcia większego niż półkole, a wędka pęknie, mamy prawo domagać się od sprzedawcy wymiany sprzętu na nowy, ponieważ wędzisko po prostu nie nadaje się pod trolling sumowy.
Komentarze