Triathlon na Bugu
Opublikowano 9 lipca 2013 przez Majki Pi
Po ostatnim wypadzie nad Bug miałem niedosyt sandaczowy, toteż postanowiłem dać im jeszcze jedną szansę. Co więcej od 6dni trwał sezon sumowy, a rapy nadal szalały na trącej się uklei. Plan musiał więc być ambitny.
Razem z kolegą z TIM-u Piotrkiem o godzinie 4:00 byliśmy już zwodowani i gotowi do działania. Zaczynamy od obłowienia sandaczowych miejscówek. Na pierwszym dołku stoją już trzy łódki. Nie ukrywam, sytuacja delikatnie mnie zdenerwowała, bo to jedno z moich ulubionych miejsc. Nie pchamy się w pigalak i zaczynamy obławiać rynnę poniżej. Po godzinie bez efektów płyniemy dalej, na kolejne miejscówki. Jest coraz gorzej, każdy dołek i przykosa jest okupowana przez grunciarzy na łódkach. Przez 40min szukamy nieobleganej miejscówki i udaje się ją znaleźć, na spokojniejszej wodzie, właściwie już na Zalewie. Na sondzie widać jeden łuczek, więc jest nadzieja na kontakt z rybą. Po 15min obławiania mam przyduszenie i zacinam ładnego sandaczyka, na oko 3kg.
Męczymy dołek jeszcze przez pół godziny bez efektów, ale taka już jego specyfika, że nigdy nie udało mi się wyciągnąć z niego więcej, niż jednej ryby. Co ciekawe, w 90% zawsze ryba była widoczna na sondzie, podczas napływania. Do godziny 9:00 próbujemy jeszcze kilka mniej popularnych spotów, ale bez efektów. Przenosimy się zatem na boleniowe miejscówki. Na tarlisku uklei szaleją tylko małe rybki, największa z nich to 30cm. Postanawiamy wobec tego obłowić rynnę sumowymi woblerami. Już po w pierwszych 10min obławiania kantu rynny na Storma Wiggle Warta, wiesza się niewiele, ponad wymiarowy sumek.
To sygnał, który informuje nas, że sumy żerują. Po 11:00 robi się dość głośno, napływa coraz więcej łódek i zaczynają szaleć skutery wodne. Udajemy się wobec tego do miejsca slipowania na drzemkę. Po 4h drzemki jemy obiadek, pstrykamy fotki i zastaje nas 19:00 . Wracamy na wodę poszukać sumów. Jednak nie ma gdzie łowić, na wodzie jest trzy razy więcej łódek niż rano. Na szczęście na Bugu mało kto ugania się za boleniami i tarlisko uklei jest wolne. Na początku biorą małe sztuki, ale po zmierzchu woda zaczyna się gotować od dużych rap. Mam dwa ładne niewcięte uderzenia i łowię rybkę powyżej 65cm.
Już prawie w całkowitych ciemnościach zacinam piękną rapę. Kij gnie się w pół, a boleń jedzie z roli i płynie w stronę poprzewracanych drzew. Nie mam wyboru i muszę przykręcić mu hamulec. Chwilę później ryba przewala swoje potężne cielsko po powierzchni wody i wypina się. Kolejna piękna ryba stracona na tej miejscówce. W zeszłym roku straciłem ich kilka. Rozginały mi kotwiczki albo nie wytrzymywała cienka plecionka. Tym razem kotwiczki nie były rozgięte, ale ich ostrość była wątpliwa. Kolejna fajna ryba poszła z powodu źle przygotowanego sprzętu. W końcu należy coś z tym zrobić! Rezygnuję z następnego wypadu nad wodę i przezbrajam wszystkie woblery w nowe kute kotwice.
Komentarze