Wędeczka do 20gr, plecionka 0,14mm Uwielbiam tłuste mamuśki.

Grudniowe szczupaki

Opublikowano 29 grudnia 2015 przez Dzikus

Grudzień to ostatni miesiąc i szansa na złowienie tłustej mamuśki, okazałego zeda czy poprostu dorodnego garbusa. Dlatego wspólnie z kolegami z TIMu postanowiliśmy wybrać się w przedostatnią niedzielę na grudniowe szczupaki 🙂

Pogoda zapowiadała się dość dobrze jak na tą porę roku, miało być słonecznie i ciepło, więc nie było co ubierać się na cebulkę. Pobudka o 5.30, szybkie śniadanko, herbatka i ruszam do Pleciony bo tam się umówiłem z Majkim. Zjechaliśmy się niemal w tym samym momencie. Podpieliśmy przyczepkę z łódką, zapakowaliśmy niezbędny sprzęt i wyruszyliśmy na wcześniej umówione miejsce spotkania z Marasem.

Pora na grudniowe szczupaki.

Na miejsce dotarliśmy o wschodzie słońca. Myślałem, że taka pogoda ściągnie wielu wędkarzy i brzegi będą obstawione. Pomyliłem się, nie było nikogo, zero presji, pomyślałem więc, że mamy duże szanse na grudniowe szczupaki. Ale zanim się do nich dobierzemy trzeba uzbroić i zwodować łódź.

Jeszcze tylko wodowanie i ruszamy po grudniowe okazy.

Wypłynęliśmy ok godz. 8.00. Na początku ustawiliśmy sie na 4,5m blacie. Zapisy na sondzie wykazywały duże zgrupowania drobnicy, a także pojedyncze łuki poniżej.  Po 30 min biczowania i braku kontaktu z rybą, popłynęliśmy na kolejną miejscówkę.  Ustawiliśmy się poniżej zatopionej główki, rzucając z nurtem rzeki. Głębokość sięgała tu 7-8m, a na powierzchni miejscami tworzyły się wiry. Podobnie jak wcześniej sonda rysowała obiecujące obrazy na ploterze. Idealne wręcz miejsce na grudniowe szczupaki, które powinny o tej porze roku zajmować takie stanowiska. Spędziliśmy tu dobre 1,5h, jednak jigowanie nie dało nam zamierzonych efektów. Dni są teraz krótkie, nie ma co zasiadywać zbyt długo w jednym miejscu.

Chwila skupienia i oczekiwanie na targnięcie.

Popłynęliśmy więc dalej w górę rzeki zbadać kolejne spoty. Po drodze zaciekawił Nas wystający z wody konar, głębokość sięgała tu 3,5m, a jej temperatura wynosiła 1,7 stopnia. Z uwagi na wcześniejsze niepowodzenia wspólnie z TIMem postanowliliśmy na chwilę się zkotwiczyć i przebiczować wodę. Choć wiadomo, że takie miejsca są często opisywane w książkach jako pewniaki, osobiście za takimi nie przepadam, za dużo zaczepów 🙂 I wykrakałem w kilkunatu rzutach straciłem kilka gum. Najwyższy czas spróbować czegoś innego. Na końcu zestawu zamontowałem 3 częściową  mandule po lifcie, dociążona 32 gramową czeburaszką. Przynętę posłałem w dołek i przesuwałem ją kilkadziesiąt centymetrów po dnie, robiąc przy tym pauzy po kilkanaście sekund. Po chwili znów powtórzyłem rzut prowadząc w identyczny sposób. Nagle poczułem opór i znowu niecenzuralne słowo cisnęło mi się na usta myśląc k…. zaczep, kiedy to nagle ”drzewo” ożyło i zaczęło jechać z roli. Branie było bardzo delikatne ale walka za to wspaniała, dawno już nie czułem takich emocji na kiju. Jednak grudniowe szczupaki mają moc, Mamuśka zrobiła kilka młynków tuż pod powierzchnią wody i chciała mnie wciągnąć pod łódkę :), aż żal że tego nie nagraliśmy.

Wędeczka do 20gr, plecionka 0,14mm Uwielbiam tłuste mamuśki.Ale grunt, że mama wylądowała na łódce, mierzyła 83cm i ważyła ok 4kg. Po szybkiej sesji, złożeniu świąteczno-noworocznych życzeń i ucałowaniu pożegnałem mamę i umówiłem się z nią na przyszły sezon :D. Rybkę złowiłem na testowy kijek Sacury o gramaturze 5-20. Ogólne wrażenia co do tej wędeczki mega pozytywne w przeciwieństwie do kija Foxa do 35gr., który w ogóle nie przyapdł mi do gustu. W kolejnych kilkunastu rzutach nic się wiecej nie działo, popłynęliśmy dalej w poszukiwaniu kolejnych grudniowych okazów.

Dochodziła godzina 14 kiedy wpłynęliśmy w płytką zatoczkę 1,5-2m, połowić nieco lżej. Niestety tu również ryby nie chciały z nami gadać, postanowiliśmy więc zrobić małą przerwę obiadową i chwilę porelaksować się w ten ciepły i słoneczny dzień.

Typowe Shallow Water

W zanadrzu mieliśmy jeszcze jedno miejsce, gdzie liczyliśmy na spotkania z jakimiś sandaczami. Dopłynęliśmy tam o zmroku. zatrzymaliśmy się na szczycie górki i rzucaliśmy na spad poniżej, a także blat przy brzegu. Głębokość wynosiła tu ok 8m, woda zaczęła szybciej płynąć. Przezbroiliśmy wędki w cięzsze zestawy i zaczeliśmy obławiać spot. W pierwszych kilku rzutach okazało się, że i tu zaczepów nie brakuje, ale poranna przygoda tylko bardziej mnie zmotywowała do łowienia w takich warunkach.

Nie ma to jak nocne TIMowe łowienie.

Po kolejnym zerwanym kopycie założyłem Flex Grub shada od Berkleya. Ledwo przynęta dotarła do dna poczułem potężne udeżenie, aż całe ramie mi zadrżało. Niestety ryba się nie wcięła, a guma nie nadawała się do ponownego użycia. Sandacz odgryzł prawie cały ogon i rozerwał gumę na pół. Szybko zmontowałem podobny zestaw, ale ryba nie powtórzyła już ataku. Za to Majki chwilę po mnie przeżył równie ciekawą sytuację. Myślał, że złapał kolejnego snaga, chciał go odstrzelić, gdy on niespodziewanie ożył. Przez moment nie mógł ruszyć zeda z miejsca, po chwili jechał mu z roli od jednego kantu do drugiego. Wyszedł nawet do powierzchni, pokazał swój wielki brzuch, odwinął się, walnął ogonem na do widzenia i tyle go widzieliśmy. Więcej kontaktów z rybami nie było, ale co to był za wieczór i cóż za emocje! W sumie we trzech zostawiliśmy na miejscówce ponad 40 gum :).

 

Komentarze

  1. Pingback: Poprowadź bazę wędkarską w Czarnowie nad Narwią

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *