Rekordowe okonie z Rugii

Rugia dzień 6 – rekordowe okonie

Opublikowano 18 listopada 2014 przez Marek Sztafa

Dnia szóstego obudziliśmy się z samego rana. Wyznacznikiem tego czy wyjdziemy na wodę, była jak co dzień siła wiatru. Na nasze szczęście tego dnia nie wiało zbyt mocno. Razem z Majkiem zadecydowaliśmy ze na poranną sesje atakujemy spoty okoniowe. Lekkie zestawy uzbrojone w niewielkie gumki w ciemnym kolorze na główce 10-15 gramów. Miejsce mieliśmy już upatrzone,  wystarczyło więc tylko wsiąść na łódkę, dopłynąć na miejsce i łowić. I jak to na Rugii, na pierwsze branie nie trzeba było długo czekać. Po mocnym uderzeniu zacinam pierwszego pasiaka, w dodatku ustalam swój nowy rekord okonia – 46,5cm.

Moja nowa życiówka - 46,5cmW czasie porannego wyciągania garbusów z wody omawialiśmy plan na kolejną część dnia. Ustaliliśmy  że tego dnia musimy znaleźć grube sandacze. Majki w miedzy czasie wyciąga kolejnego pasiaka o wielkości 45cm.

okoń 45cm na Maggota z wirującym skrzydełkiem

Oglądając na ploterze potencjalne spoty, wyjmowaliśmy kolejne rekordowe okonie. Co za miejscówka, pomyślałem – „będę tu jeździł całe życie, a w szczególności jak kobita w domu będzie za dużo piłowała” 🙂 Sam śmiejąc się ze swoich myśli zacinam kolejnego monstera, a w tym samym czasie słyszę słynne Fish ON ze strony Michała. Mamy dublecik na pokładzie.

Rekordowy dublet okoniowyW parę godzin nałapaliśmy około 15 sztuk ryb w okolicach 40cm. Największa ryba Michała miała 47,5 cm – był to nowy rekord Majka w okoniu. Co za dzień! łowimy prawie same rekordowe okonie.

nowy rekord Majka w okoniu - 47,5cm

Na tym skończyliśmy poranne obławianie. Na wodzie zaczęło pojawiać się za dużo łódek, a my nie chcieliśmy zdradzać swoich miejscówek w tak łatwy sposób. Do portu wracaliśmy zadowoleni ustalając w miedzy czasie trasę w kierunku głębin sandaczowych. Szybki telefon na pobudkę Pit-a, kawa i ruszamy dalej. Dzięki temu ze fala nie była zbyt wysoka mogliśmy pełną prędkością płynąć do wcześniej wyznaczonego punktu na ploterze echosondy. Po około godzinie drogi dotarliśmy na pierwsze głębokie miejsca. Szybko wyznaczamy miejsce kotwiczenia i zaczynamy łowić. Po kilku rzutach  pojawia się u mnie pierwsze branie, zacinam, ale ryba spada. Ekscytacja pierwszym pstrykiem sandaczowym sprawiła, że nie mogłem się uspokoić. Kilka kolejnych rzutów i na pokładzie pojawia się szczupak. Byłem tak niezadowolony tym faktem, że od tamtej pory na każdego niechcianego pajka mówiłem „chwast”. Niestety na pierwszej miejscówce nie złapaliśmy już nic. Ruszyliśmy na kolejne miejsca charakteryzujące się kamienistym dnem. W drodze obławiamy jeszcze kilka głębokich dołów co kończy się tylko stratą przynęt oraz nieszczęśliwym zaczepem kotwic. Przez kolejne 10 min walczyliśmy ze stałym zakotwiczeniem opływając go dookoła. Jednak kunszt sterowania łodzią Majkiego w końcu ratuje nas przed kolejnymi stratami ciężaru na tym wyjeździe. Szukaliśmy ryby długo, pojawiały się jakieś brania z odgryzaniem ogonków w przynętach, ale nadal nie mogliśmy nic złapać. W końcu Majki wyciąga jednego małego zeda, ale nie po to przepłynęliśmy taki kawał wody. Na niebie pojawiła się ciemna chmura z błyskami w oddali. Postanowiliśmy wrócić do domu, a następnego dnia przypłynąć tu po raz kolejny i dokładnie wybadać miejsce. Wspomniana chmura odeszła w druga stronę, a w drodze do domu postanowiliśmy skoczyć na godzinkę sprawdzić wieczorne okonie 🙂 Wróciliśmy w to samo miejsce na którym byliśmy rano, zmieniamy sprzęt z sandaczowego na okoniowy i znowu wpadamy w wir zabawy z dużymi garbelanami.

Okoń na maggotaWiększość łowionych okoni to sztuki w okolicach 45cm.

DSC_5997

Tego dnia biorą prawie same rekordowe okonie. Majki po raz drugi łowi rybą 47,5cm i tym samym wyrównuje swój życiowy rekord ustanowiony kilkanaście godzin wcześniej.

Majki po raz kolejny w tym dniu łowi rybę 47,5cm

Mocne brania podbudowują atmosferę na łodzi i zabawa jest coraz lepsza. Wieczorem brania są na tyle częste że tak jak z rana pojawiają się podwójne hole. Razem z Majkim praktycznie w tym samy momencie lądujemy dwa garbelany po 47 centymetrów. Robimy szybką sesję zdjęciową bo zaczyna się ściemniać a ryby biorą praktycznie w każdym rzucie. Ostatniego okonia wielkości 45cm łowię już praktycznie w całkowitych ciemnościach.

Ryby brały jeszcze chwilę po zmrokuChwila rozmowy,  parę łyków z pustej już prawie piersiówki i sporo śmiechu. Dzień pod znakiem okonia dobiegał końca, a my wracając powoli do bazy, omawialiśmy taktykę na kolejny dzień.

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *