Rugia dzień 5 – łowienie na czilu
Opublikowano 27 października 2014 przez Majki Pi
Trzydzieste urodziny obchodzi się tylko raz, a szczupaków powyżej 120cm nie łowi się codziennie. Pit nie mógł sobie wymarzyć lepszego prezentu na okrągły jubileusz. Takie okazje do świętowania nie zdarzają się zbyt często dlatego po ciężkiej nocy, 5 dnia na wodzie pojawiliśmy się dopiero po godzinie 17.
Silny wiatr uniemożliwiał nam kotwiczenie się na miejscówkach. Znowu jedyną opcją łowienia był dryf w połączeniu z wertikalem. Kierunek wiatru nie był najgorszy i umożliwiał nam dość długie przeloty wzdłuż 6 metrowego stoku. Duża prędkość dryfu oraz wysokie fale, pozwalały łowić na typowego leniucha. Przynęty mieliśmy spuszczone blisko dna, a wędki oparte o burtę łodzi. Za pracę przynęty była odpowiedzialna bujająca się łódka. Liczyłem na okonia powyżej 50cm, dlatego na zestawie zamontowałem real eala 15cm w kolorze LBS. Jako pierwszy na zestawie zameldował się szczupak 80cm.
Parę minut później kolejnego pajka wyciągnął Pit
Atmosfera na łódce się ożywiła i w spokoju mogliśmy oddać się konwersacjom na temat marzeń. Nie mogliśmy jednak snuć długich wywodów, gdyż co chwilę jakiś osiemdziesiątak przerywał nam rozmowy.
Miałem sporo niezaciętych brań i kilka spadów. Wszystkie te ryby wydawały mi się być dużymi okoniami. Pit postanowił zaciąć w końcu podskubujące pasiaki i zmienił przynętę na 10cm cannibala w kolorze glitter bug. Pierwsze branie i siedzi.
Ładny okoń ale tylko 45cm. Nie po takie ryby tu przyjechaliśmy. Nie ma co tracić czasu na łowienie drobnicy. Duży jak ma przywalić to w dużą przynętę. Piotrek zakłada na agrafkę Herring Shada 16cm w kolorze olive pearl z nadzieją na branie pięćdziesiątaka. Tego dnia jednak szczupaki są szybsze i na zestawie melduje mu się młoda mama o długości 99cm 🙂
Prawie metrówka, ale jak to się mówi prawie robi wielką różnicę. Wierzę w słuszny wybór i przynętę, więc dalej łowię na 15cm real eala. Do zmiany gumy zmusza mnie czwarty już tego dnia szczupak 80+
Nie mam dziś szczęścia do okoni, a szczupaki nieźle biorą, więc decyduję się na 19cm Herring Shada w kolorze blue back. Parę minut dryfu i bam, potężne uderzenie z pod samej łodzi.
Rybą wygląda potężnie ale ma tylko 88cm. Słońce zaczyna zachodzić za horyzont, a wiatr zaczyna słabnąć. Kotwiczymy łódkę na sprawdzonej wcześniej miejscówce okoniowej, znów z nadzieją na przekroczenie magicznej bariery 50cm. Tym razem zakładam 15cm Real eala w kolorze golden karamel. Mam parę brań i jedną fajniejszą rybę.
Znowu maluszek, niewiele ponad 40cm. Dzisiaj chyba nie jest dzień na dużego garba. Zmieniam, więc przynętę na mniejszą (9cm Berkley Flex Rib w kolorze Purple Chartreuse), żeby się pobawić z czterdziestakami. Łowię parę rybek i wracamy na kwaterę. Jutro płyniemy na sandacze, więc trzeba się porządnie wyspać.
Na koniec, podsumowując ten dzień, taka mała anegdotka. Przed wyjazdem rozmawiałem z kolegą, który wrócił z 5 dniowej wyprawy do Szwecji. Stwierdził, że całkiem nieźle połowili jak na tą porę roku. Padły 3 ryby powyżej 80cm i jedna powyżej 90cm. Adekwatnie do tego myślę, że jak na dość ciężkie warunki i krótki dzień też chyba całkiem nieźle połowiliśmy 🙂
Komentarze